Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwca 9, 2017

Dobre Spielberga początki

Zanim na dobre wdepnął w Nową Przygodę, a potem rozsmakował w monumentalnych historycznych kolubrynach, Spielberg nakręcił taką perełkę jak „Sugarland Express” nie skażoną jeszcze spielbergizmami. Co prawda debiutancki „Pojedynek na szosie” również był kinem drogi, to jednak tam najważniejsza była akcja i niewychodzenie poza ramy gatunkowe thrillera. Z kolei „Sugarland Express” to nie tylko sensacyjne kino drogi, ale również dramat psychologiczny okraszony porządną dawką absurdalnego, sytuacyjnego humoru. Wszystko się świetnie uzupełnia, nic nie zgrzyta, spodziewamy się co prawda, że na końcu nie będzie słodko wbrew przewrotnemu tytułowi, ale i tak z zapartym tchem śledzimy losy bieda wersji Bonnie i Clyde'a oraz policyjnego peletonu. I zupełnie naturalnie przychodzi Spielbergowi oddanie i uchwycenie społecznego tła amerykańskiej, czy ściślej teksańskiej prowincji lat 70. Genialne sceny z wiwatującym tłumem wręczającym uciekinierom podarki (prosiak jako chwilowy su

Trzygodzinna łopatologiczna kolubryna, czyli historia Węgier w pigułce (wersja hamerykańska)

Poprawna, akademicka, nudna, epicka, rozwleczona, przewidywalna saga rodzinna na tle wichrów i namiętności wielkiej historii, gdzie odhaczamy kolejno: I wojnę, II wojnę, powojenny stalinizm i wieńczące film powstanie 56'. Analogicznie obserwujemy ewolucję stanu zarostu głównego bohatera: austro-węgierska broda, międzywojenny wąsik i powojenne, komunistyczne sauté.   Nazwisk takich jak: Béla Kun, Miklós Horthy, Imre Nagy czy János Kádár, nie uświadczymy. O takich wydarzeniach jak: fundamentalny traktat w Tranion z 1920 roku czy akcje deportacyjne węgierskich Żydów (stanowili najliczniejszą grupę ofiar Auschwitz), również nie usłyszymy, a gwoli przypomnienia to film o ,,historii trzech pokoleń żydowskiej rodziny Sonnenscheinów na Węgrzech na tle burzliwej historii XX wieku ” (sic!). Nie od dziś wiadomo, że nadmiar wiedzy szkodzi, a hamburgerom zza oceanu to już szczególnie... W takiej sytuacji wymaganie od węgierskiego reżysera nakreślenia tła społecznego i oddani

Frank Pakenham, VII hrabia Longford - naiwny samarytanin czy egoistyczny faryzeusz?

Ciężko zrobić dobry film o człowieku, który z racji ,,dobrego urodzenia ” za cel swojej działalności obrał sobie - nie kolekcjonowanie dzieł postimpresjonistów czy rzadkich okazów motyli lub szlachetną zabawę w filantropię, a forsowanie dyletanckich w swym założeniu misji, włącznie z tą najgłośniejszą, czyli przedterminowym wypuszczeniem na wolność pięciokrotnej dzieciobójczyni, Myry Hindley. Niestety, ten film ze swoimi szlachetnymi pobudkami, próbami zachowania obiektywności i wyważaniu racji, z pełną świadomością przemilcza pewne niewygodne fakty, nie pasujące pod tezę, którą stara się udowodnić. Dlaczego nie wspomniano o wykorzystywaniu seksualnym ofiar i niechęci jaśnie lorda do homoseksualistów? Bo psuło obraz Hindley jako młodej, zagubionej dziewczyny, ofiary molestowania w dzieciństwie? Bo burzyło obraz ujmującego starszego lorda jako miłosiernego i współczującego ,,ostatniego sprawiedliwego ” ? Postać Longforda jawi się jako zblazowany, rozkapryszony dziedzic

Wschodnie obietnice, niespełnione obietnice

Wystarczy obejrzeć początkowe 10 minut filmu, żeby się o tym boleśnie przekonać... Główny wątek, na którym opiera się fabuła jest tak naciągany jak twarz rodzicielki Sly’a Stallone’a. Biedna Naomi przyodziana w kitel położnej odgrywa archetypiczną rolę ,,blondynki z dowcipów”. Zacznijmy od tego, że od ustalania tożsamości 14-letniej matki-denatki i poszukiwania krewnych rosyjskiej sierotki, są odpowiedzialne odpowiednio: policja, opieka społeczna, ewentualnie ambasada i urząd ds. cudzoziemców. Chyba że, w lewostronnej Anglii wszystko jest na opak i piguły robią też za detektywów. Pamiętnik jest upstrzony grażdanką, więc klops, bo ni pani maju, mimo że bohaterka Anną Iwanowną się zowie. Na szczęście pod ręką jest stary wujcio Skolimovsky, który ,,da, gawari pa ruski”, więc zagadka powinna być raz-dwa rozwiązana! Ale, ale wujcio po pięciu zdaniach się wzdraga i kategorycznie odmawia tłumaczenia słów takich jak : ,,gwałt” czy ,,prostytucja”, chociaż bratanica jest ponad trz

Rzymska wiosna pani Leigh

Karen Stone to druga bohaterka stworzona przez Tennessee Williamsa (dla odmiany powieściowa), w którą wciela się na dużym ekranie Vivien Leigh (po brawurowej Blanche Dubois w „Tramwaju zwanym pożądaniem”). Rzut oka na dość skromną filmografię aktorki, pozwala wysnuć wniosek, iż Leigh czuła, że williamsowskie bohaterki są skrojone na jej miarę i możliwości aktorskie. Trudno nie zauważyć podobieństwa postaci zarówno Blanche jak i Karen Stone do ich odtwórczyni, która wlała w nie hektolitry swoich własnych emocji i zaznaczyła mocnym psychologicznym rysem, wynikającym z takich, a nie innych doświadczeń życiowych. Tak silne utożsamienie aktorki z graną rolą jest tym bardziej ciekawe, a nawet zabawne, w kontekście filmowej postaci młodej, debiutującej aktoreczki Barbary, która chwali się, bodaj dwa razy, że jedzie do Nowego Jorku odkrywać tajniki słynnej i modnej Metody. Jak wiadomo gra aktorska Vivien opierała się na solidnym, klasycznym angielskim teatralnym wykształceniu