Przejdź do głównej zawartości

Frank Pakenham, VII hrabia Longford - naiwny samarytanin czy egoistyczny faryzeusz?

Ciężko zrobić dobry film o człowieku, który z racji ,,dobrego urodzenia za cel swojej działalności obrał sobie - nie kolekcjonowanie dzieł postimpresjonistów czy rzadkich okazów motyli lub szlachetną zabawę w filantropię, a forsowanie dyletanckich w swym założeniu misji, włącznie z tą najgłośniejszą, czyli przedterminowym wypuszczeniem na wolność pięciokrotnej dzieciobójczyni, Myry Hindley.
Niestety, ten film ze swoimi szlachetnymi pobudkami, próbami zachowania obiektywności i wyważaniu racji, z pełną świadomością przemilcza pewne niewygodne fakty, nie pasujące pod tezę, którą stara się udowodnić. Dlaczego nie wspomniano o wykorzystywaniu seksualnym ofiar i niechęci jaśnie lorda do homoseksualistów? Bo psuło obraz Hindley jako młodej, zagubionej dziewczyny, ofiary molestowania w dzieciństwie? Bo burzyło obraz ujmującego starszego lorda jako miłosiernego i współczującego ,,ostatniego sprawiedliwego?
Postać Longforda jawi się jako zblazowany, rozkapryszony dziedzic, który z ciekawością rozgrzebuję największą kupę patykiem, a potem znudzony odchodzi w poszukiwaniu następnej, większej.
A to poodwiedzam więźniów - skutki w postaci reform w zakresie resocjalizacji, systemu penitencjarnego są? Nie? To nic! Beztrosko zatem brniemy dalej. W czym by jeszcze się tu pobabrać, potaplać? A, pornografia! Tak przeprowadźmy wielką krucjatę mającą delegalizować pornografię. Efekt w postaci przysłowiowej (gówno)burzy w szklance wody osiągnięty, a co się napatrzył striptizów i cycków to jego :)
Ale, ale były też momenty mniej zabawne - kiedy strażnicy więzienni śmieli dokonać rutynowej rewizji jaśnie Państwa! Cóż za upokorzenie obmacywać jaśnie Panią! Ach, a to zaszczucie przez media i ukrywanie się w domu przy zasłoniętych oknach! To dopiero była istna katorga!
A może życiowa misja naszego Lorda miała na celu podbudowanie jego ego? Bratanie się z najgorszą recydywą było objawem arystokratycznego snobizmu? Objawem religijnego zaczadzenia, ślepego podążania za imperatywem chrześcijańskiego przebaczania, ale celowego pomijania kwestii sprawiedliwości i kary? Pokrętnej logiki, według której skoro Bóg wybacza, ludzie również niech wybaczają i uwalniają (przecież każdy kto dostał dożywocie i odsiedział 12 lat odpokutował swoje winy i może z podniesionym czołem wyjść na wolność). Pal licho świeckie prawo - śledztwo, proces, udowodnienie winy, wyrok skazujący - klecha wybaczył podczas spowiedzi, to pozamiatane!
Jakie rezultaty przyniosła wielka życiowa misja naszego Lorda? Z filmu dowiadujemy się, że karkołomna batalia pt. ,,Uwolnić Myrę Hindley, uwaga, ,,wzbogaciła życie duchowe naszego bohatera! Alleluja! Klękajcie narody! A jak nazwać fakt, iż tak uparcie wzdragał się przed odsłuchaniem koronnego dowodu współwiny Myry, czyli kasety?
Niestety, skonfrontowany z matką jednej z ofiar nasz samotny orędownik humanitaryzmu nie wiedział za bardzo co powiedzieć... No tak, bo po co przejmować się rodzicami, rodzeństwem i krewnymi pięciorga zabitych dzieci? Złamanymi życiorysami kilkunastu, kilkudziesięciu osób? Ich nie trzeba było wysłuchać, obdarzyć uwagą, współczuciem; otoczyć opieką czy chociażby wsparciem finansowym?

,,Longford”, 2006, reż. T. Hooper

Komentarze