Gigant kina – Mike Nichols, postanowił wziąć na reżyserskie bary jakże wdzięczny do nakręcenia motyw mezaliansu przyobleczony w szaty komedii pomyłek. Śmiejemy się więc sami z siebie, parodiujemy, wytykamy wady i słabostki, nieustannie przy tym chichocząc i zamaczając usta w białym winie („ma mniej garbników niż czerwone”). Tak, tak, a za tym śmiechem, za tą prześmiewczą satyrą, za siedmioma warstwami pudru, za siedmioma cekinami kryje się piękna, moralizatorska przypowieść o tolerancji, miłości, wzajemnym szacunku… W 1967 zgadywaliśmy z Katherine Hepburn i Spencerem Tracy „kto przyjdzie na obiad”? Nie trudno się domyślić, że po Marszu na Waszyngton, po gaszeniu przez federalnych „Missisipi w ogniu”, był to czarnoskóry narzeczony. Niby miało być edukacyjnie – oswajanie na ekranie wizji nowego po-segregacyjnego amerykańskiego społeczeństwa, ukazanie, że nie taki czarny diabeł straszny jak go białe szatany z Południa malują, ale chyba za bardzo chcieli być pro (jako r
Pisać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, a o filmach to już w ogóle...